Rozpoczęty we wtorek sezon wyników wskazywał, że sektor finansowy może być branżą, która, poza szeroko rozumianą energetyką, będzie najsilniej dotknięta skutkami pandemii. Czynniki, które nie będą sprzyjały dobrym wynikom branży to spadek marży odsetkowej po cięciu stóp procentowych, ewentualne kłopoty z terminową spłatą kredytów konsumpcyjnych bezpośrednio związanych z utratą miejsc pracy i przejście w fazę oszczędzania konsumentów, co pociągnie spadek wniosków o nowe kredyty konsumenckie. Kłopoty ze spłatą kredytów banki już przewidziały, co wiąże się z tworzeniem rezerw. Do słabych wtorkowych wyników JPMorgan Chase i Wells Fargo, wczoraj dołączyły Bank of America, Citigroup oraz Goldman Sachs. W pierwszym kwartale instytucje te odnotowały spadek zysków średnio o 45 proc. Jakby tego było mało, inwestorzy otrzymali paczkę danych z amerykańskiej gospodarki. Najpierw MFW znacząco obniżył perspektywy światowego wzrostu gospodarczego. Sprzedaż detaliczna spadła poniżej oczekiwań, a produkcja przemysłowa znalazła się na poziomie ostatnio widzianym w 1946 roku. Indeks rynku nieruchomości spadł najniżej od ośmiu lat, a odczyt indeksu NY Empire State wyniósł -78,2, przy oczekiwaniach – 35. Trudno zatem było doszukać się jakichkolwiek dobrych wieści zza oceanu. Dzisiaj kolejna paczka danych z USA może pokazać jak bardzo w najbliższych miesiącach ucierpi największa gospodarka globu. Oczekuje się spadku pozwoleń na budowę i sprzedaży nowych domów. Indeks Fed z Filadelfii również może solidnie tąpnąć. Najważniejsze jednak wydają się dane o nowo zarejestrowanych bezrobotnych, a ich ilość może znacznie przekroczyć 20 milionów za ostanie cztery tygodnie. W tak niesprzyjających okolicznościach trudno było o inny scenariusz, jak pogorszenie nastrojów na rynku akcji. W Europie od początku handlu indeksy spadały na coraz to niższe poziomy, a wiodące giełdy straciły od 3,3% do 4,8%. Stopniowe odchodzenie od akcji widać było w Stanach Zjednoczonych, gdzie zagościła czerwień. W ostatecznym rozrachunku DJIA, S&P500 i Nasdaq Composite straciły odpowiednio 2,86% 2,20% i 1,44%. Wszystkie komponenty z indeksu S&P500 wypadły pod kreską, a najwięcej ucierpiały sektory finansowy i energetyczny, zaliczając spadek o ponad 4 procent. Największe spadki dotknęły małe spółki skupione w indeksie Russell2000. Indeks zanurkował o 4,31 proc. Obrót na Wall Street wyniósł 5,392 mld USD. Od świąt złoto ciągle utrzymuje się powyżej 1700 USD za uncję. W nocy dane z rynku pracy w Australii wypadły znacznie lepiej od oczekiwań. Dzisiaj azjatyckie rynki akcyjne są w mieszanych nastrojach, z lekką przewagą czerwieni. Giełda w Tokio traci 1,33 proc. Po czerwonej stronie jest australijski S&P/ASX200 ze stratą 1,28 proc., Hong Kong -0,64, Tajwan -0,68 i Dżakarta -3,13%. Lepiej radzą sobie południowokoreański KOSPI z zyskiem 0,22%, Szanghaj 0,27%, Singapur 0,74% oraz indyjski Sensex z zyskiem 0,72%. Jednak indeks Asia Dow, skupiający największe firmy regionu, znajduje się pod kreską 0,98 proc. Podczas wczorajszej sesji otoczenie nie sprzyjało kupującym. Spadki w Azji były tylko przygrywką do tego, co działo się w ciągu dnia. Była jeszcze nadzieja na kontynuację wzrostowego odreagowania ostatniej fali wzrostowej tuż po rozpoczęciu sesji, kiedy to wiodące parkiety Europy otworzyły się w okolicach poprzedniego zamknięcia. Jednak nadzieja dość szybki prysła jak bańka mydlana. Inwestorzy zaczęli wyceniać spodziewane słabe wyniki największych amerykańskich banków, a spodziewane dane z amerykańskiej gospodarki nie dawały złudzeń - widmo recesji może się ziścić szybciej, niż się spodziewany. W takim otoczeniu trudno było o optymizm, a na głowy byków wylano kubeł zimnej wody. Handlowi na GPW towarzyszył wysoki obrót, który na szerokim rynku wyniósł 1,57 mld złotych. WIG zsunął się o 3,09 proc. Podobnie jak WIG, w czerwonej strefie wypadł WIG20. Indeks otworzył się luką wzrostową, nieco powyżej poziomu wczorajszego zamknięcia i dosłownie w pierwszych minutach handlu utworzył dzienne maksimum na 1673,58. To było wszystko, na co niedźwiedzie pozwoliły stronie popytowej. Od samego początku handlu byki zostały zepchnięte do głębokiej defensywy i ani przez chwilę nie były wstanie wyprowadzić skutecznej kontry. Tuż przed gongiem kończącym sesję, podaż utworzyła dzienne minimum na 1602,31. Rozpaczliwa próba obrony 1600 pkt. przyniosła mizerny efekt. Zamknięcie nastąpiło w bezpośredniej bliskości dziennego minimum zakresu wahań, na poziomie 1606,21, co oznacza spadek o 3,38 proc. Na wykresie dziennym została wyrysowana formacja objęcia bessy, co może być sygnałem ostrzegawczym, że czeka nas powrót do spadków. Spadki nie ominęły WIG20fut, który stracił 3,08 proc., a WIG20usd oddał do dorobku 4,01 proc. przy słabszej postawie złotego. Słabo też spisała się druga i trzecia liga. mWIG40 odnotował spadek o 3,17 proc. a sWIG80 zakończył dzień stratą 0,66 proc. W gronie blue chipów tylko CD Projekt zakończył dzień symbolicznym wzrostem o 0,06%, a PGNiG nie zmieniło ceny. Pozostałe 18 odnotowało spadki. Pod presją, po fatalnych wynikach amerykańskich banków, znalazł się sektor finansowy. Największe spadki odnotowały Santander, KGHM i PZU. Walory te straciły odpowiednio 6,84%, 6,27% i 5,90%. WIG20fut otwiera się na poziomie 1617 pkt, co oznacza że byki ciągle próbują bronić poziomu 1600 punktów. W początkowej fazie handlu WIG20fut zyskuje 0,31%. Złoty pozostaje stabilny do głównych walut. GBPPLN – lokalne wsparcie znajduje się na 4,97. Najbliższy opór jest na poziomie 5,21. EURPLN – cena przebiła opór na poziomie 4,4830, który stał się wsparciem. Kolejny opór jest na 4,6320. USDPLN – para jest poniżej oporu na 4,30. Najbliższe wsparcie jest na 4,00. CHFPLN – wsparcie jest na poziomie 4,2440, a kolejne na 4,1570. Opór to poziom 4,4840. PLNJPY – krótkoterminowy opór jest na 26,80. Najbliższe wsparcie to poziom 25,05.