WIG20 rośnie na fali optymizmu globalnych inwestorów, którego papierkiem lakmusowym są historyczne szczyty S&P500. Wartość obrotów na GPW poziomie ponad miliarda złotych jest sygnałem świadczącym o znaczeniu tych zwyżek. Słabe dane z gospodarki mogą paradoksalnie sprzyjać wzrostom wycen akcji, utwierdzając inwestorów w przekonaniu, że banki centralne będą nadal stymulować gospodarkę.

 

Stało się – na parkiet warszawskiej giełdy z impetem wdarł się kapitał zagraniczny, ciągnąc WIG20 w górę, dzięki czemu pokonał on wczoraj dwumiesięczne szczyty i zakończył sesję wzrostem o 3,19%. Nie po raz pierwszy w ostatnich tygodniach WIG20 wyróżniał się na tle pozostałych indeksów - mWIG40 zyskał 1,58%, a sWIG80 0,35%. Tym razem jednak działo się to przy wyjątkowo wysokich obrotach, od których inwestorzy na GPW zdążyli się odzwyczaić. Po raz pierwszy od 1,5 miesiąca ich wartość przekroczyła bowiem miliard złotych, co w połączeniu z siłą wzrostów może dawać nadzieję na kontynuację tego ruchu w kolejnych dniach.

 

Giełdowym „bykom” nie przeszkodziły nawet słabe wyniki PMI dla polskiego przemysłu, które po raz pierwszy od ponad dekady znalazły się na poziomie 45,6 i po raz dwunasty z rzędu poniżej granicznego poziomu 50 pkt. Rozbieżność pomiędzy prognozą na poziomie 48,1 a faktycznym wynikiem jest największa w historii tego wskaźnika, jednak mimo to reakcja rynku była znikoma. Widać więc, że obecny na rynkach kapitał poszukuje miejsc do ulokowania, a niedowartościowane na tle spółek amerykańskich i europejskich polskie akcje wydają się atrakcyjną alternatywą.

 

Ruchom takim sprzyja wszechobecny w ostatnich dniach optymizm, który doprowadził amerykański indeks S&P500 na kolejne, historyczne szczyty, które od początku ubiegłego tygodnia pokonywane są niemal każdego dnia. Większość inwestorów (72%) przeprowadzających transakcje na kontraktach CFD na ten indeks na platformie CMC Markets, cały czas spodziewa się korekty wzrostów. Każdego dnia ich odsetek jednak spada o kilka pkt. proc. Przy obecnych poziomach wyznaczenie oporu dla wycen amerykańskich akcji jest niemożliwe, dlatego nawet najwięksi rynkowi pesymiści powoli wycofują się z pozycji na spadek. Dziś ich wartość spadła o kolejne 4 pkt. proc.

 

Głównym powodem optymizmu są przede wszystkim działania Rezerwy Federalnej, która w ubiegłym tygodniu po raz kolejny obniżyła stopy procentowe w USA o 25 punktów bazowych, a także oczekiwania względem kolejnych „gołębich” ruchów ze strony Europejskiego Banku Centralnego. Coraz silniej wskazujące na gospodarczą recesję dane, jak choćby wczorajsze publikacje PMI z Europy, które wypadły najsłabiej od siedmiu lat, czy choćby słabe dane na temat zamówień przemysłowych w USA, jedynie zwiększają oczekiwania rynku, że „kurek” ze strony banków centralnych nie zostanie szybko zakręcony. Jeżeli dodamy do tego poprawę relacji na linii USA-Chiny i zapewnienia na temat potencjalnego podpisania umowy handlowej jeszcze w listopadzie, a także lepsze od oczekiwań wyniki kwartalne amerykańskich spółek, otrzymamy gotową receptę na giełdowe wzrosty.

 

Aktualnym poziomem docelowym na indeksie WIG20 jest opór ulokowany w okolicach lipcowych szczytów, czyli okolice 2345-2355 pkt. Biorąc pod uwagę, że dynamika spadków w drugiej połowie lipca i na początku sierpnia była nieporównywalnie większa niż na giełdach zachodnich, a w przeciwieństwie do tamtych nasz rynek odrobił dotychczas jedynie 2/3 tego ruchu, daje to potencjał dla warszawskiej giełdy. O ile oczywiście diametralnym zmianom nie ulegną nastroje globalne, ale póki co na to się nie zanosi, przynajmniej patrząc przez pryzmat parkietów azjatyckich. Podczas dzisiejszej sesji niemal wszystkie tamtejsze indeksy „świeciły na zielono”, na czele z japońskim Nikkei225, który zyskał ponad 1,7%, oraz giełdą w Szanghaju, ze wzrostem 0,78%.

 

Dziś nastroje mogą być dodatkowo wspomagane przez kalendarium ekonomiczne, choć na warte uwagi publikacje przyjdzie inwestorom poczekać do popołudnia. O godz. 14:30 zaprezentowane zostaną dane na temat amerykańskiego bilansu handlowego oraz raport ISM dotyczący koniunktury w sektorze produkcyjnym w USA.

 

Poprzedni artykuł >