W nocy poznaliśmy mieszane dane z Chin. Dynamika produkcji przemysłowej w Pastwie Środka w ujęciu rocznym odbiła, za to poniżej oczekiwań wypadła dynamika sprzedaży detalicznej. Przed nami jeszcze przed południem dwa ważne odczyty. Wstępne dane o PKB Niemiec za pierwszy kwartał (oczekuje się spadku z 0% do -2,2%) oraz pierwsza rewizja PKB dla Eurolandu. Z rodzimego podwórka również zostaną opublikowane dane o wzroście gospodarczym. Po południu odczyt dynamiki produkcji i sprzedaży detalicznej w USA za miesiąc kwiecień. W obu przypadkach konsensus wskazuje na silne tąpniecie. Walka wyborcza w USA przybiera na sile, a sam Prezydent Trump zaskakuje opinię publiczną zmieniając retorykę, kiedy sondaże pokazują na spadek jego popularności. Wrogiem numer jeden już nie są demokraci i polityka Obamy, a Chiny (Amerykanie właśnie Chiny obwiniają za całe zło koronawirusa). Nieustannie krytykowany Fed stał się przyjacielem, a w kwestii dolara nastąpił zwrot o 180 stopni. Po latach narzekania i krytykowania Powella, Donald Trump w końcu nauczył się kochać - a przynajmniej tolerować - silnego dolara amerykańskiego. „To dobry czas, aby mieć silnego dolara”, powiedział w czwartek w wywiadzie dla Fox Business Network w programie Fox Mornings. Wczorajsza sesja w USA przebiegała pod znakiem odreagowania sporych rozmiarów spadków z ostatnich dni. Dow Jones dotknęła przecena o 1500 punktów, więc taka reakcja wydaje się być naturalna, choćby z powodu realizacji niemałych zysków przez część inwestorów. Po spadkowym otwarciu dość szybko kierunek południowy zmienił się na północny i już do końca sesji nie uległ zmianie. W ostatecznym rozrachunku Dow Jones wzrósł o 1,62 proc., S&P500 zyskał 1,15 proc, a najlepiej do tej pory radzący sobie Nasdaq Composite zakończył dzień na plusie 0,91 proc. Po dwudniowej przecenia o 7 proc., najmniejsze wzrosty przypadły małym spółkom z indeksu Russell2000. Indeks zyskał skromne 0,35 proc. Obrót na Wall Street wyniósł 5,761 mld USD. Spokojnie przebiega handel na kontraktach na amerykańskie indeksy. Przed otwarciem w Londynie kontrakty są w okolicach zera. Kończące tydzień giełdy Dalekiego Wschodu w większości odrabiają tygodniowe straty, ale skala wzrostów nie jest imponująca, a raczej jest reakcją na to, co działo się wczoraj w USA. Giełda w Tokio zyskuje 0,62 proc., wraz z nią australijski S&P/AS200 wzrost o 1,10% i południowokoreański KOSPI z zyskiem 0,24%. Na pozostałych giełdach: Hong Kong -0,22%, Singapur 0,05%, Shanghai 0,08%, Indyjski Sensex kontynuuje wczorajsze spadki i traci 0,50%. Indeks Asia Dow skupiający największe firmy regionu nad kreską 0,32 proc. Bardzo emocjonująca sesja na GPW za nami. Jej przebieg był następstwem przemówienia Powella, który stwierdził, że perspektywy amerykańskiej gospodarki są niepewne i obarczone znaczącym ryzykiem pogorszenia koniunktury, a także tym, że wszyscy członkowie FOMC odrzucili pomysł ujemnych stóp procentowych. Nastojów nie mogły też poprawić obawy o skalę wpływu pandemii COVID-19 na światową gospodarkę oraz rosnące napięcia na linii Waszyngton-Pekin. Do tego dołożyły się gorsze od oczekiwań dane z amerykańskiego rynku pracy, wskazujące na blisko 3 miliony nowych bezrobotnych zarejestrowanych w ostatnim tygodniu. Nic więc dziwnego, że w takich okolicznościach, począwszy od Azji, przez Europę i początek handlu w USA, handel przypominał mecz do jednej bramki, w którym niedźwiedzie rozbiły przeciwnika. Jednak pozostał pewien niedosyt, a wszystko przez amerykanów, którzy po silnym spadku na początku notowań zaczęli odrabiać straty, co przeszkodziło niedźwiedziom postawić kropkę nad „i” i zakończyć sesję poniżej poziomu 1550 punktów. Handlowi przy Książęcej towarzyszył obrót, który na szerokim rynku wyniósł 938 mln złotych. WIG stracił 2,16 proc. Strata byłyby znacznie większa, jednak byki obroniły poziom 44000 pkt. Prawie identyczną stratę odnotował WIG20. Spadki w Azji, Europie oraz na kontraktach na amerykańskie indeksy wytrąciły z rąk warszawskich byków wszelkie argumenty. Handel na blue chipach rozpoczął się poniżej poziomu odniesienia, a sam moment rozpoczęcia notowań na poziomie 1605,68 stanowił maksimum sesji. Do południa notowania przebiegały dość płasko i od tego momentu szarża niedźwiedzi sprowadziła indeks na minimum sesyjne na poziom 1559,52 pkt. W ostatniej godzinie handlu z pomocą stronie popytowej przyszli amerykanie, którzy rozpoczęli odrabianie strat. Zabrakło raptem 9 punktów, by podaż rozprawiła się z lokalnym wsparciem, co wyjaśniłoby patową sytuację, która trwa już pięć tygodni. W ostatniej godzinie byki sporo odrobiły, bo aż 20 punktów. Zamknięcie nastąpiło na 1579,16, nieco poniżej środka dziennego zakresu wahań, co oznacza spadek o 2,18 proc. W czerwonej strefie znalazły się WIG20fut, który zniżkował o 1,99 proc. oraz WIG20usd, oddając z dorobku 2,54 proc. Strat nie uniknęły druga i trzecia liga. mWIG40 spadł o 2,36 proc., a sWIG80 stracił 1,50 proc. W gronie blue chipów tylko Orange zyskał symboliczne 0,15 proc., akcje Play nie zmieniły ceny, a pozostałe 18 spółek zakończyło dzień stratami. Banki, które od dwóch dni odrabiały straty, ponownie popadły w niełaskę inwestorów. Alior (-4,75%), który przeżywa trudny okres, był najbardziej przecenioną spółka. Podobna przecena dotknęła LPP (-4,29%). Ponad trzy procentowe straty ponieśli posiadacze akcji JSW, mBanku, Tauron i CCC. jedna nie zmieniła ceny, z 11 odnotowało straty. WIG20fut otwiera się na poziomie wczorajszego otwarcia. W początkowej fazie handlu WIG20fut zyskuje 0,69%. Złoty pozostaje stabilny do głównych walut. Polska waluta nie zaliczyła praktycznie żadnego większego odreagowania, co widać bardzo dobrze po zachowaniu PLN Index. GBPPLN – lokalne wsparcie znajduje się na 4,97. Najbliższy opór jest na poziomie 5,23 EURPLN – cena przebiła opór na poziomie 4,4830, który stał się wsparciem. Kolejny opór jest na 4,6320. USDPLN – para jest poniżej oporu na 4,30. Najbliższe wsparcie jest na 4,00. CHFPLN – wsparcie jest na poziomie 4,2440, a kolejne na 4,1570. Opór to poziom 4,4840. PLNJPY – krótkoterminowy opór jest na 26,80. Najbliższe wsparcie to poziom 25,05.