Takie pytanie, po tym co wczoraj działo się na giełdach na wszystkich kontynentach, zadają sobie inwestorzy lokujący pieniądze w ryzykowne aktywa. Załamanie cen ropy, przed wygaśnięciem wczoraj majowych kontraktów na WTI i spadek do absolutnego nie widzianego jeszcze poziomu -37,63 USD za baryłkę, co oznaczało w praktyce, że posiadacze długich pozycji muszą dopłacać komuś, kto chciałby kupić od nich surowiec, zaowocowało pozbywaniem się akcji. Nadzieją była iluzoryczna szansa, że kontrakty czerwcowe pozwolą odrobić straty. I ona okazała się płonną. Kontrakty z dostawą na czerwiec również osiągały coraz to niższe ceny. Wczoraj panika na rynku ropy nabrała nowego tempa, bo krach dotknął także kontrakty czerwcowe, co oznacza, że nikt nie chce towaru także w przyszłym miesiącu. Zamknięte gospodarki, uziemiony transport, wojna cenowa pomiędzy Arabią Saudyjską i Rosją oraz relatywnie ciągle wysokie wydobycie w stosunku do potrzeb, sprawiły, że coraz trudniej znaleźć miejsce, gdzie można przetrzymywać wydobyty surowiec. Tankowce zamiast pływać zostały wynajęte jako tymczasowe magazyny.

Pytanie na dziś jest jedno. Czy wzrostowa korekta po ostatniej przecenie jest już definitywnie zakończona? Biorąc pod uwagę, że główne indeksy giełdowe od połowy marca zdołały odrobić 50 proc. i więcej wcześniejszych strat, a prawdziwa recesja w gospodarce dopiero jest przed nami, ryzyko wejścia w nowy etap bessy jest wysokie.
Wtorek przyniósł solidne spadki w Azji i na wiodących parkietach Europy. Giełdy w Paryżu, Frankfurcie i Londynie straciły ponad trzy procent. W niełasce inwestorów ciągle pozostaje Madryt i Mediolan, których strata była równie okazała. Załamanie na rynku ropy obiło się na wycenie akcji amerykańskich koncernów. Od nocy kontrakty na jankeskie indeksy traciły, a po otwarciu Wall Street to strona podażowa przejęła kontrolę nad rynkiem. Po niskim otwarciu za oceanem, kupujący ani przez chwilę nie byli w stanie zmienić obrazu rynku. Najlepiej radzący sobie do tej pory technologiczny Nasdaq został przeceniony najmocniej. Dow Jones zamknął się 19 punktów powyżej ważnego poziomu 23000. Trwałe jego wybicie będzie silnym sygnałem do dalszej przeceny blue chipów. W ostatecznym rozrachunku DJIA, S&P500 i Nasdaq Composite straciły odpowiednio 2,67% 3,07% i 3,48%. Wszystkie komponenty indeksu S&P500 zaświeciły czerwienią. Również traciły małe spółki skupione w indeksie Russell2000. Indeks spadł o 2,33 proc. Obrót na Wall Street wyniósł 5,333 mld USD.

Dzisiaj na giełdach z rejonu Azji i Pacyfiku widzimy niewielkie odreagowanie wczorajszych spadków. Handel rozpoczął się w czerwonej strefie, jednak z upływem czasu indeksy odrabiają początkowe straty. Giełda w Tokio traci 0,74 proc. Znacznie lepiej wypadają pozostałe parkiety. Są nimi australijski S&P/ASX200 z zyskiem 0,31 proc., czy południowokoreański KOSPI na plusie 0,44 proc. Na pozostałych giełdach regionu: Hong Kong 0,31%, proc., Szanghaj 0,37%, Singapur -0,44%, Tajwan 0,18%, Indonezja 0,55%. Indyjski Sensex rośnie o 1,61%. Indeks Asia Dow skupiający największe firmy regionu nad kreską 0,44 proc.

Fala wyprzedaży akcji na wszystkich kontynentach, która przelała się od poniedziałkowego wieczoru i miała kontynuację wczoraj przybierając na sile dotknęła również i naszą giełdę. W głowach warszawskich graczy zrodziło się kluczowe pytanie. Czy odbicie, które po pierwszej fali  spadkowej zniosło blisko 50 proc. przeceny, zostało zakończone i czy czeka nas kolejna podróż na południe? Wtorkowa sesja giełdowa przy Książęcej była jak mecz do jednej bramki. Globalny sentyment przełożył się na nastroje w Warszawie. Kiedy ostatnie trzy sesje charakteryzowały się zmniejszoną zmiennością, a poniedziałkowe wzrosty były tylko pułapką na byki, można postawić tezę, że strona popytowa znalazła się w tarapatach. Handlowi na GPW towarzyszył wysoki obrót, który na szerokim rynku wyniósł 919 mln złotych. WIG spadł o 3,63 proc. Podobnie jak WIG, w czerwonej strefie wypadł WIG20. Indeks otworzył się poniżej poziomu poprzedniego zamknięcia na  1631,40. Była to najwyższa wartość indeksu podczas wczorajszego handlu. Wraz z upływem czasu było już tylko gorzej. Niedźwiedzie całkowicie przejęły kontrolę nad rynkiem. Przed otwarciem sesji w USA sprzedający utworzyli dzienne minimum na poziomie 1572,05. Nadzieja byków, że amerykańscy gracze powstrzymają wyprzedaż pękła jak mydlana bańka. Zamknięcie nastąpiło w bezpośredniej bliskości minimum dziennego zakresu wahań, na poziomie 1573,44, co oznacza spadek o 4,06 proc. Tym samym wyrysowana w ubiegłą środę na wykresie dziennym formacja objęcia bessy została potwierdzona, co jest dobrym prognostykiem dla sprzedających. Spadki nie ominęły WIG20fut, który stracił 4,85 proc., a WIG20usd oddał z dorobku 4,38 proc. W takich okolicznościach w odwrocie znalazły się druga i trzecia liga. mWIG40 odnotował spadek o 2,48 proc, a sWIG80 zakończył dzień stratą 3,28 proc. W gronie blue chipów wszystkie 20 spółek zakończyło dzień spadkami. Za sukces można uznać wynik (-0,72%). Była to jedyna spółka przecenione mniej niż dwa procent. Powodów do zadowolenia nie mieli posiadacze akcji  CCC, Aliora, i PGE,  Walory te straciły odpowiednio 8,07%, 7,85% i 6,78%. Aż 15 spółek straciło ponad 4 proc.

WIG20fut, otwiera się w okolicach wczorajszego otwarcia. W początkowej fazie handlu WIG20fut traci 0,44%.

Złoty pozostaje stabilny do głównych walut.

GBPPLN –  lokalne wsparcie znajduje się na 4,97. Najbliższy opór jest na poziomie 5,21.
EURPLN – cena przebiła opór na poziomie 4,4830, który stał się wsparciem. Kolejny opór jest na 4,6320.
USDPLN –  para jest poniżej oporu na 4,30. Najbliższe wsparcie jest na 4,00.
CHFPLN – wsparcie jest na poziomie 4,2440, a kolejne na 4,1570. Opór to poziom 4,4840.
PLNJPY – krótkoterminowy opór jest na 26,80. Najbliższe wsparcie to poziom 25,05.